Advertisement
Menu
/ marca.com

„Stara era”

Poniższy tekst jest tłumaczeniem felietonu autorstwa Santiago Siguero, redaktora dziennika MARCA, który podzielił się swoimi przemyśleniami na temat zdobycia przez Real Madryt 36. tytułu mistrzowskiego. Przedstawiamy spostrzeżenia dziennikarza.

Foto: „Stara era”
Vinícius świętuje gola strzelonego w Klasyku i pokazuje, który klub jest najlepszy w Hiszpanii. (fot. Getty Images)

Vinícius zażartował z Araújo w odniesieniu do rzekomej nowej ery Barcelony, która trwała krócej niż zjedzenie ciastka na szkolnej przerwie. Domniemana nowa era opierała się na jednej z najbadziej zakłamanych lig w historii, od 1:0 do 1:0, zaprzeczając doskonałości, o której tak dużo mówi Xavi, który właśnie przypieczętował swój drugi (z trzech) sezon (za przeproszeniem) en blanco [bez trofeów – przyp. red.].

Barça, która jednak coś wygrała, doczekała się nawet filmu dokumentalnego na swój temat, co jest kolejnym dowodem na to, w którą stronę kręci się narracja w hiszpańskim futbolu. Nie będzie miniserialu o lidze wygranej przez Real bez ponad połowy wyjściowego zestawienia obrony do dyspozycji Ancelottiego, z Bellinghamem nękanym przez żar negreirismo (pięć żółtych kartek i jedna czerwona dla zawodnika, który był najczęściej faulowanym w całych rozgrywkach), z Viníciusem oczernianym za sprawą najbardziej odrażających obelg na większości odwiedzanych stadionów, oraz z najbardziej surrealistyczną decyzją w dziejach dotyczącą anulowania gola Jude’a na Estadio Mestalla, który pozwoliłby Królewskim zostać mistrzem z jeszcze większą przewagą. Ze względu na absurdalny timing telewizyjny i organizacyjny drużynie odmówiono nawet możliwości świętowania tytułu razem z kibicami na Bernabéu, czego wymaga zarówno logika, jak i prestiż oraz wizerunek produktu, jakim jest La Liga, krzywdząc tych samych, co zawsze.

Koniec końców, wygrali ci ze starej ery. Zespół bez „dziewiątki”, który nie udał się na rynek, żeby zakupić przeciętnego gracza po kontuzjach Militão i Alaby, który idzie przez życie bez projektu, bez dyrektora sportowego, bez wartości i bez tożsamości. Wszystkie te cnoty, które zdobią rywali odmawiających im sukcesów, które uśmiechają się do Realu zapewne z powodu spisków masońskich, kosmicznych czy geopolitycznych. Wedle gustu konsumenta.

PS Wyobrażacie sobie, że podopieczni Carletto zrobią kawał i w środę wyeliminują Bayern? Nie są to dobre czasy na bycie antimadridistą

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!